Fajny jest ten świat | 16.01

Oczywiście, że można nienawidzić rock n rolla. Kiedy stajesz się jego niewolnikiem to masz przejebane! Mogłem wpaść w dragi pod tytułem kokaina, bo chociaż inne mi nie groziły, to miałem taki okres, że speedy mną zawładnęły - Muniek Staszczyk, lider T.Love w wywiadzie dla Relaza.

Relaz: Muniek, wiem, że tytuł Waszej ostatniej płyty jest dość przewrotny, ale byłbyś w stanie wymienić kilka rzeczy, za które można nienawidzić rocka?

Muniek Staszczyk: Z rockiem jest tak jak z życiem - najważniejsze są biegunowe odczucia. Miłość i nienawiść to są pewne stany i wolę, kiedy one są gorące bądź zimne, a nie letnie, bo wtedy nic nie znaczą. Słowo hate, jeśli chodzi o tytuł płyty jest, tak jak mówisz, przewrotne, bo równie dobrze można by ją nazwać love, ale hate najbardziej oddaje mój stan duszy, plus niestety, jest we współczesnym świecie dużo mocniej umiejscowione. Oczywiście, że można nienawidzić rock n rolla. Kiedy stajesz się jego niewolnikiem to masz przejebane! Mówię tu o sławie i wszystkim, co się z nią wiąże. Seks, dragi. Wiesz, teraz jestem starszym panem, ale znam to wszystko. Pewnie też jakoś za to zapłaciłem, ale żyję z tą samą kobietą od dwudziestu lat, mam dzieci i generalnie nie jest tragicznie. To była sinusoida, równia pochyła i mimo że mam silny charakter, mogłem się stać popierdoloną gwiazdką, gościem odizolowanym od rzeczywistości. Mogłem wpaść w dragi pod tytułem kokaina, bo chociaż inne mi nie groziły, to miałem taki okres, że speedy mną zawładnęły. Mogłem się zapić na śmierć, ale jakoś nie. Coś mnie tam trzymało. Może trzeźwość umysłu? Dystans? I właśnie za to można nienawidzić rocka - że nie zawsze masz ochotę wyjść na scenę i być, kurwa, uśmiechnięty! Rock wykończył wielu ludzi. Chociaż to nawet nie on, tylko ludzie się sami wykańczali, ale w pewnym powiązaniu. Tak, jak z kobietami. Często masz stan, że kochasz i nienawidzisz. Każdy związek musi być oparty na silnym uczuciu, a czy to będzie miłość, czy nienawiść... Musisz to jakoś opisać w tym wywiadzie (śmiech).

Jak to było z Waszym niesławnym koncertem pod supermarketem? Wiem, że wielu fanów T.Love u, w tym mnie, to dotknęło. Z jednej strony budujecie taki, a nie inny wizerunek, a z drugiej gracie dla przypadkowych ludzi na parkingu, między kupnem pieczywa a konsumpcją hot doga...

To nie było w supermarkecie, tylko na zewnątrz, ale był tam oczywiście napis Carrefour. Tego nie ukrywam. Wcześniej zdarzało mi się grywać takie rzeczy chyba ze trzy razy, ale nikt nie zwracał na to uwagi. W lecie zawsze jest dużo koncertów, ale nasz menadżer wie, czego ma nie kontraktować – że nie gramy dla polityków, partii, na żadnych, kurwa, wyborach miss polonia i innych bardzo głupich imprezach. Natomiast wtedy byłem na wakacjach, on zakontraktował ten koncert, a my go zagraliśmy. I nie było tak, jak pisano w prasie czy internecie, że tam byli sami dresiarze. Z tym, że jak się zastanowiłem nad tekstami swoich piosenek typu "Softkariera" to rzeczywiście był pewien dysonans. Uderzyłem się w pierś, powiedziałem menadżerowi, że no more, że to boli fanów i mam nadzieję, że coś takiego się więcej nie zdarzy. Przecież nie zrobiliśmy tego dla pieniędzy! Naprawdę, mamy ich dużo - zbieramy tantiemy, ciągle gramy, więc jeden koncert nie dołożył nam zer na koncie. A zasrał dużo...

Co byś powiedział ludziom, którzy twierdzą, że rock jest muzyką młodych, zbuntowanych ludzi, a nie rocznika 63? Jesteś się w stanie wczuć w swojego słuchacza? W jego sytuację, problemy.

Ja nie mówię w imieniu ludzi młodych o ich problemach. Mówię w swoim imieniu i jest dla mnie komplementem, że młodzi są z T.Love m. Natomiast nigdy nie udawałem kogoś innego niż jestem. Jeżeli to trafia do kogoś - świetnie! Mówię szczerze i inspiracją są moje własne doświadczenia. Ale zdecydowanie się z Tobą zgadzam i byłbym bardzo szczęśliwy, gdybym w tej chwili usłyszał jakiś band gości mających po dwadzieścia lat, którzy nie w formie bitów i hip hopu, pokazaliby mi obraz pokolenia. Brakuje mi chłopaków przygotowanych do grania, ale nie mających obciążeń typu Jarocin, że będą naśladowali Pidżamę Porno, punka z przed trzydziestu lat, bo to jest dla mnie nudne. Nie jestem wampirem, nie podszywam się! Mam świadomość tego, że jestem stary, ale można być starym jak Jagger albo jak Dylan. Bliższa jest mi ta druga postawa. Jagger okej, szacunek, ale to już jest błazenada. Natomiast w przeciwieństwie do niektórych ludzi sceny przyjmuję każdą krytykę i biorę ją pozytywnie. Nigdy nie mam doła, że ktoś napisze złą recenzję. Mają rację Ci, którzy twierdzą tak, jak mówisz. T.Love nie jest żadną obowiązkową lekturą, nikt nie musi przychodzić i płacić za bilet na jakiegoś ramola (śmiech).

Mówiłeś wiele razy, że jesteś z Pokolenia Stanu Wojennego. Jak określiłbyś pokolenie, które zna tylko wolną Polskę?

Na pewno jest bardziej samodzielne. My byliśmy trochę, jak dzieci we mgle. Nasza młodość ciągle się przedłużała, ponieważ nikt się do niczego nie spieszył. Nawet nie było do czego. Każdy długo się uczył i pierdolił przyszłość, bo kim można było zostać w komunizmie? Harcerzem, monterem w hucie, aktywistą w ZSP?! Teraz nie opłaca się długo studiować, bo życie jest szybsze. Nawet w porównaniu z latami 90. świat bardzo przyspieszył. Ludzie młodzi mają w piździe pewne rzeczy i chcą prawdy, czarnego albo białego. Są bezkompromisowi. Tak było w latach 20., 30. i tak jest teraz. Tak samo Ty i Twoi kumple - część chce zrobić karierę, chce kasy i od razu się ustawić, a są tacy, co szukają, najczęściej połączenia z jakimś artem. Bardzie wrażliwe dusze zawsze będą. Nie chce rozgraniczać czy to pokolenie jest gorsze czy lepsze. Nie mam też nakrętu, że najlepsze było moje (śmiech). Ja jestem Pokoleniem Stanu Wojennego, Ty jesteś Pokoleniem Ogólnego Globalu. Dużego dostępu do wszystkiego. Tylko wybrać w tym jest trudno. Ale fajny jest ten świat, chociaż dużo bardziej skomplikowany, niż kiedyś.

Pytanie wspominkowe. Jak się wyrywa na rocka dziewczyny w podstawówce?

W podstawówce jeszcze nie grałem rocka i byłem dosyć nieśmiały. Wszystkie jakieś moje akty i akcje z kobietami zaczęły się w liceum. Zawsze dziewczyny się jakoś tam wyrywało. Natomiast, patrząc na to pokolenie dziewczyn już od lat 90., w Polsce nastąpiła spóźniona rewolucja seksualna. Prezerwatywy, antykoncepcja, luźny seks. W moich czasach to wszystko nie było tak dostępne, ale zawsze był seks i faceci, którzy bardziej się tym kręcili i mieli większe sukcesy... A podrywanie dziewczyn jest takie samo, niezależnie od czasów. Jeśli chodzi o to, co pytasz, podrywałem dziewczynę z podwórka. Miałem magnetofon i w oknie normalnie na full puszczałem muzę, żeby ona słyszała. Wiesz, wydawało mi się, że to jest cool (śmiech). Ona szła, oczywiście udawała, że nic nie słyszy i tak między nami potem specjalnie nic nie zaszło, chociaż tam były jakieś drobiazgi. Nie była moją dziewczyną, ale pamiętam to, bo muzyka strasznie inspiruje. Nakręcasz się, masz projekcje, najwięcej w Twojej głowie się odbywa. Piękne.

Bez żadnych podtekstów. Lepiej czujesz się w żeńskim czy męskim towarzystwie?

Wiesz, to nawet nie chodzi o seks, ale lubię kobiety, bo są subtelne, dyskretne i wbrew pozorom plotkują mniej od facetów. Poza tym można poznać zupełnie inny punkt widzenia. W ogóle kobiety w Polsce zbyt długo traktowano, jak szmaty. Mam na myśli patriarchat z tym podejściem na zasadzie "Kurwa, stara do garów!". Strasznie mnie to wkurwia! W każdym razie, nie mówiąc o wyrywaniu dup - po prostu lubię pogadać z babkami.

Niedawno dotarłem do pewnej statystyki. Tylko 4% kobiet w Polsce czuje się atrakcyjnie. Z czego według Ciebie to wynika?

Myślę, że to wynika z mężczyzn. Znam wiele kobiet, które są zajebiście piękne, ale wpadają w różne anoreksje i mówią rzeczy w stylu: Ja jestem atrakcyjna?!. Chodzi o to, jakich mają partnerów. Poza tym u nas jest bardzo dużo przemocy wobec dzieci, kobiet. To jest ten patriarchalny model, o którym Ci mówiłem, wchodzi kolo do chaty i mówi: Obiad, kurwa!. Na szczęście to się zmienia, bo teraz z kolei media lansują model mocnej kobiety i zniewieściałego faceta. Wiesz, trochę podróżuję po świecie, byłem w paru krajach i uważam, ze Polskie dziewczyny są bardzo ładne i nie mają podstaw, żeby nie czuć się atrakcyjnymi.

W wywiadzie z moim redakcyjnym kolegą powiedziałeś, że w Polsce recenzenci za bardzo cackają się z artystami. Nie czujesz jednak, ze jesteś w gronie tych twórców, których raczej się nie zwykło krytykować?

Z jednej strony rzeczywiście trochę tak jest, ale ja tego nie monitoruję. W wytwórni płytowej pokazywali mi recenzje naszej ostatniej płyty i oczywiście większość była pozytywna, ale jedna w "Newsweeku" była taka, że zmiękłem. Tylko to nie tak, że miałbym doła, czy poszedł napierdalać gościa. Prasa w stylu brytyjskiej to już lekka przesada, bo oni z kolei mordują zespoły, ale w Polsce się ciaćkają. Kiedyś coś powiedziałem w wywiadzie na temat Skawińskiego, to później on do mnie podchodzi i pyta: Dlaczego Ty tak mówisz o nas?, a ja odpowiadam: Człowieku, to nie chodzi o to, że Cię nie lubię. Mówiłem o muzie, a nie o Tobie!. Dlaczego niby nie można nic powiedzieć? Bo z nim wódkę wypiłem? Jemu tam chodziło konkretnie też o piosenkę "Nabrani" z tekstem Kombi Skawińska bycza frajera... Polscy artyści są za bardzo przewrażliwieni. Trzeba mieć trochę dystansu, to jest tylko scena.

Rozmawiał: Marek Fall

 

 

Ta strona używa ciasteczek (cookies). Dowiedz się więcejRozumiem