Chłopaki nie płaczą - Brum październik

Mimo kilkunastoletniego scenicznego stażu, Muniek pozostaje Muńkiem. Ani śladu rutyny czy tekstowej intercji. Prosto, bezpośrednio, z charakterem. Spostrzegawczość, kpina i błyskotliwa analiza. A przy tym ten specyficzny muńkowy "pozytywizm" i muńkowe ciepło. Niby zwykłe słowa, zwykła muzyka, a na duszy jakoś raźniej. - Tak sobie myślałem po kolejnym wysłuchaniu najnowszej produkcji T.Love. Co tu można oddać?

"Chłopaki nie płaczą" to nośna, mało skomplikowana mikstura gitarowych przebojów do zabawy i pomyślenia. Co akurat w przypadku tego zespołu też jest już pewną normą. Po ostro rock n rollowym locie "Prymitywu" i dyskotekowych żartach na "Al Capone", nowa płyta prezentuje się jako bardziej "tilawowa". Melodyjny wyciąg z historii zespołu plus elementy zakoczenia, czyli glamowe błyskotki, nowofalowe mini odjazdy i britpopowe harmonie. Wszystko zagrane na luzie, z lekkim przymrużeniem oka. Jeśli widzieliście już teledysk do "Chłopaków, którzy nie płaczą", doskonale wiecie o co chodzi...

Czy miałeś jakieś "spec-wytyczne" odnośnie nowej płyty?

MUNIEK: Podobnie jak w przypadku "Al Capone" chłopaki przynieśli swoje piosenki - takie szkice, z jakimś dawnym automatem perkusyjnym, z zasugerowaną linią wokalu itp. Był zestaw kawałków, który układał się w jakąś całość i dopiero wtedy mogły pojawić się tzw. wytyczne. Kierunek był taki jak zawsze. Na żadnej płycie T.LOVE dobór utworów nie może być przypadkowy. Po to nagrywamy demo. Można powiedzieć, że od "Prymitywu" system pracy się nie zmienia - zespół przynosi numery, ja odsłuchuje je sobie na świeżo i potem dyskutujemy.

Dyskutujemy i żartujemy?

Czy tu jest dużo żartów ? Wydaje mi się, że na "Al Capone" było więcej żartowania. Nawet na "Prymitywie" zdarzyły się lżejsze teksty.
W nowych tekstach jest więcej energii, momentami porównywalnej z energią starego T.LOVE. Piosenki są bardzie] ,o czymś" - krótkie piłki, komunikaty dotyczące rzeczywistości, podane tak, żeby słuchacz zrozumiał co się tutaj dzieje i co mi się nie podoba - ogólne schamienie społeczeństwa, nasilające się akty przemocy, bezmyślne zabójstwa bez powodu... Z drugiej strony mamy jakiś taki blichtr, propagandę sukcesu prezentowaną w telewizji. To zaczyna przypominać czasy GIERKA, i kiedy wszystko "było zajebiste". Inna na sprawa - totalna pogoń za pieniędzmi, bez żadnej idei, czyli to o czym śpiewam w "Popularnym", "Komercji", "Kup mnie"... Dlatego myślę, że pod względem tekstowym "Chłopaki nie pieczą" jest zdecydowanie bardziej płytą refleksyjną niż żartobliwą. Ja tu nie widzę numeru, który byłby dowcipem.


A pod względem muzyki ? Moim I zdaniem T.LOVE, zespół z charakterem, szorstki i zadziorny, od pewnego czasu zaczyna specjalizować się w ładnych, wesołych piosenkach...

To ty powiedziałeś, że one są wesołe. Ja tak nie sądzę. Na tej płycie nastąpiła większa selekcja i mniejsza przypadkowość niż w wypadku ,AI Capone", która mogłaby być hardziej spójna. "Chłopaki ni płaczą" to 13 wyrównanych historii. Czy "ładnych"? Wiesz, jeśli ktoś nie łapie naszego "oczka", choćby w "Popularnym" to trudno. I chociaż "Popularny" mógłby znaleźć się na "Al Capone", uważam, że "Chłopaki nie płaczą" jest dużo bardziej szorstką płytą. Oczywiście nie tak ostrą jak "Prymityw", który z założenia miał być brudny i gitarowy. Natomiast w takich kawałkach jak "Na rogu" czy "Komercja" osobiście odnajduje energię T.LOVE sprzed lat i moim zdaniem nowa płyta jest bardzie] publicystyczna i społeczna w sensie trzeźwego spojrzenia na to co się dzieje. "Al Capone" celowo umiejscowiliśmy w relacjach międzyludzkich. Tu też są takie kawałki - np. "Stokrotka". Reszta to sam konkret. Opisana rzeczywistość i próba zdefiniowania tego, co mamy na dzisiaj jako zespół T.Love.

Taki konkret, o którym mówisz nie zawsze pasuje do specyficznego ducha i charakterystycznego dla T.Love sposobu komunikacji. Uważam, że Twój przekaz, jednak się zmienia, idzie w kierunku nauczyciela, który żeby przypodobać się uczniom, zaczyna mówić taką gwarą jak oni...

Wiesz, trudno opowiadać o swoich tekstach. Piszę jak czuję. To nie są hasła, to są fakty. Rzeczywistość się zmienia, a symbolem czasu, w którym żyjemy jest utwór "Sobota" - ludzie zapierdalają przez cały tydzie i w weekend chcą się totalnie wyluzować. Nawet w komuniźmie tak nie było.
"Kup mnie" jest moją reakcją na zidiocenie reklamą, zaczynają wierzyć, że wszystko można sprzedać lub kupić, byleby tylko opakowanie było ładne. To są cyniczne teksty, cyniczne obserwacje, a nie pouczanie. Bardzo konkretne stwierdzenie - to mi się podoba, tamto mi się nie podoba. A jak to zostanie odebrane? Nie wiem, nie jestem 1-szym Sekretarzem PZPR czy biskupem. T.LOVE zawsze otwierał pewną furtkę. W naszych piosenkach zawsze było drugie dno. Czy ja się z kimś umawiałem na jakąś martyrologię wojenną? Od 15 lat opowiadam pewną swoją historię i nikt nie ma obowiązku mnie słuchać.

Czy wobec tego uważasz, że "Chłopaki nie płaczą" są kolejnym, logicznym odcinkiem historii, o której mówisz?

Tak uważam. Mało tego. Dla mnie jest to w pewnym sensie powrót do przeszłości. Do tego co kiedyś było w tym zespół najlepsze. I dlatego, jeżeli mogę powiedzieć o czymś takim jak esencja T.Love "Chłopaki" jest bardzo tilawową płytą. Weź takie kawałki jak "Komercja", "Kumplowi", "Na rogu", "Jest super"... Oczywiście są eksperymenty jak "Nie ma zabawy" czy "Bajer" - utwory inspirowane muzyką glamową - wiesz, sewentisy, koturny, wiocha, te końskie rytmy tutu tutu... Słuchałem tego jako dzieciak, mam te płyty w domu i co jakiś czas to do mnie wraca. Zdecydowanie, celowo, z chórkami słodziutkimi jak w piosence "Chłopaki nie płaczą".

Chórkami słodziutkimi jak kakao - bo tak pogardliwie nazywasz komercyjną pop music...

Wiem o co ci chodzi, ale widzę pewną, drobną granicę. Kiedy robimy płytę, naprawdę nie myślimy o odbiorcy. Na pewno jest to gdzieś w nas zakodowane, ale nagrywanie albumu to przede wszystkim ścieranie się energii, ścieranie się naszych pomysłów... Mówimy co jest dobre w naszym przekonaniu i nasza wewnętrzna cenzura jest podstawą tego, co masz później na płycie. Jeśli ktoś w zespole powie "Muniek, zmień ten wers, bo jest trochę obciachowy", to ja tego słucham. Utwór "Chłopaki nie płaczą" został wypuszczony jako pierwszy. Kiedy zobaczysz teledysk, który jest zrobiony w konwencji boys bandów i enerdowskiego, obciachowego wyglądu, to jestem pewien, że ludzie złapią ten kontekst i nikt nie powie, że płyta jest lukrowa. Nie chcemy być zespołem masowym. I nie jesteś pierwszy, bo inni też pytają czy odwróciliśmy się od swojej starej publiczności?. Jak tak nie uważa. Na "Prymitywie" wyzwoliliśmy się z tego całego "stonsowania". Janek Benedek proponował taką formułę - z wysokiej rampy, duże światła i my gramy rocka. Wydaje mi się, że przez "Prymityw" właśnie zbliżyliśmy się do ludzi. A czy po "Al Capone" zaczęliśmy się oddalać? Raczej zauważam wzrost koncertowej frekwencji. Jeśli się zdarzy, że na naszych koncertach zaczną się pojawiać totalne dzieciaki z jakimiś misiami, to po prostu przestanę grać. Naprawdę! Nie chcę występować dla ludzi, którzy nie rozumieją o czym śpiewam. Zawsze jest niebezpieczeństwo, że ktoś nie zrozumie nowej płyty w taki sposób o jaki nam chodzi - np. "Chłopaki nie płaczą" to pierwszy utwór, który spodobał się mojej mamie, 60-letniej kobiecie. Powiedziała, że od "Warszawy" nie nagraliśmy takiej melodyjnej piosenki (śmiech). Wiesz interpretacja muzyki jest bardzo otwartą sprawą... Zawsze znajdzie się ktoś zawiedzony. Można zrobić "Prymityw 2" albo polecieć taką nutką nostalgii jak na "Kingu". Ale to byłoby nieszczere, a jak na razie podstawową zasadą mojej twórczości jest szczerość. Przedstawiam swój punkt widzenia w pewnym czasie i miejscu. A co się z tym stanie? Ja już nie mam na to wpływu...

Wspominałeś o swojej fascynacji glamem. Jak dla mnie, momentami za dużo jest T.REX, a za mało T.Love...

T.REX uwielbiam od zawsze. Ale nie porównywałbym mojego wokalu do głosu BOLA. Cały czas słucham T.REX. Graliśmy kiedyś kower "Children of the revolution". Każda płyta T.Love ma swoją ideę. Chodzi o to, aby robić coś co cię kręci. Słuchałem T.REX, SWEET, SLADE kiedy miałem dyszkę, w 1972, 73 roku. I tak się złożyło, że akurat teraz Majchrzak zakochał się w tej muzyce. Ta tradycja gdzieś w nas siedziała i teraz staramy się przetransponować ją na swoje dźwięki. Ale dla mnie to przede wszystkim kolejny album T.Love, najlepszy na jaki było nas stać dzisiaj i nie wstydzę się tego co zrobiliśmy. Żadnego albumu T.Love się nie wstydzę. Staramy się przygotować płytę tak, aby była fajna, aby nie wciskać ludziom kitu, bo dla mnie kit to nie tylko disco polo. Kitem i obciachem jest robienie płyty na zasadzie: "aha, pierwsza zażarła, to drugą zrobimy taką samą". My mamy otwarte głowy, a jak ktoś nie chce nas słuchać, niech sobie idzie dalej. Wszystkie piosenki były pisane z dużym sercem. Teksty są dosyć zgryźliwe i cyniczne jak powiedziałem. Taki ROBERT JANSON nie występuje po to, aby mu dokopać, ale jako pewien symbol sytuacji, która występuje na naszym muzycznym rynku...
Mimo wszystko dużo smutnych piosenek. Nie mogę się zmienić w słuchacza, ale chcielibyśmy, aby było tak jak mówisz. Ten zespół nigdy nie wprowadzał złych treści i nie chcę, by ktoś się zdołował słuchając naszej piosenki: "Często jest ci źle, niedobrze czujesz się" (śmiech). Trzeba iść dalej, uważać i nie wpieprzać się w jakieś ciemne historie.

Jarek Polak wczoraj powiedział, że fajnie by było jakby po tej płycie ktoś poczuł się jak po lekkim joincie, który nie zwala z nóg, a daje ci trochę haju. Chciałbym, aby nowa płyta była dla ludzi taką fajną dawką energii, pigułką dobrego nastroju...

Jednym słowem "chłopaki nie powinny płakać"?

Ludzie wariują przez różne rzeczy. Trzeba pomyśleć - "sam jestem na tyle ważny, na tyle mam swoje życie, że powinienem być silny". Po prostu nie daj się omamić - czy to telewizji, czy to systemowi, nieważne: kobiecie, rodzinie, nauczycielowi. Musisz znać swoje miejsce, czysto, spokojnie na wszystko patrzeć i bez histerii. Stary bez histerii (śmiech).

Muńka spotkał Kowalczyka

Chłopaki, którzy nie płaczą

Jakie mieliście założenia na nową płytę? Po pierwszym słuchaniu pomyślałem, że zespół chciał skręcić w stronę britpopu, a żeby płyta miała kolory dołożyliście jeszcze trochę glamu...

Maciek: Chcieliśmy zrobić płytę gitarową...
Jacek: A teraz każda płyta gitarowa brzmi jak brit pop.
Muniek: Na zasadzie kontrastu i pewnej zmiany kierunku względem poprzedniej płyty, która była bardziej miszmaszowa i popowa teraz chcieliśmy zrobić spójniejszy materiał. Może i powinniśmy pójść za ciosem, rozwinąć formułę z "Al Capone" i zrobić płytę disco, ale to byłby z naszej strony czysty koniunkturalizm. T.Love nigdy nie był zespołem, który ma wyraźny styl.
Jego działalność polega na tym, że mieścimy się raz w tym, a raz w tamtym. A ponieważ aktualnie wszyscy fascynujemy się brytyjskim glamem połowy lat 70-tych, w paru piosenkach daliśmy temu wyraz...
Jarek: Jeśli płyta wyszła brit popowo to zupełny przypadek. Założenie było inne - zrobić gitarową, glamową płytę. Akurat członkowie zespołu zarazili się tym nurtem. Oczywiście w trakcie pracy doszło kilka numerów, nie dających się wrzucić do glamowej szufladki. Choćby "Komercja", która wg mnie nawiązuje do takiego socjologicznego nurtu starego T.LOVE albo "Na rogu", który może kojarzyć się z dokonaniami wczesnego MAANAMU...
Muniek: Chodziło o objęcie pewną wspólną klamrą utworów glamowych, nowofalowych, ale też tych bardziej polskich, zakorzenionych w polskiej muzyce lat 80-tych.
JACEK: Możemy grać wszystko...
M: I na tym to polega. Zmieniamy styl, szukamy, a MUNIEK, jego głos, jego teksty nadają tę spójność wszystkim płytom T.LOVE. Nie chcemy, by nasze albumy były nudne, by zlewały się w jakąś całość. Na pewno nie wykreujemy nowego gatunku w muzyce. To nie udało się jeszcze żadnemu zespołowi w Polsce...
PAWEŁ: Są kapele typu RAMONES. które nie zmieniają stylu. Z drugiej strony masz np. THE ROLLING STONES. Z ich płyt właściwie można wyczytać całą historię muzyki rozrywkowej. A mimo to zachowują tożsamość artystyczną. My też słuchamy tego co wychodzi na świecie i na swój sposób reagujemy. W innym wypadku musielibyśmy pozostać w 85-tym roku i udać, że nic się nie dzieje.
Nie boicie się, że tak mocne balansowanie na granicy kiczu jak w "Bajerze" czy "Chłopakach...", spowodują że ludzie nie załapią takiego, nie do końca poważnego, kontekstu płyty? Już słyszałem, że od "Al Capone" T.Love idzie na łatwiznę...

JAREK: Trochę się boimy, ale jesteśmy dzielni (śmiech)...
JACEK: Jaki kicz? Jaka łatwizna? Akurat z płyty "Chłopaki nie płaczą" jestem wyjątkowo zadowolony i myślę, że tutaj obraliśmy sobie bardzo trudną marszrutę. Posłuchaj aranżacji, posłuchaj brzmienia... Może to zabrzmi trochę pompatycznie, ale wydaje mi się, że jeśli chodzi o muzyczne myślenie jesteśmy trochę podobni do U2. Wszyscy akceptujemy fakt, że stanowimy element pop kultury.
P.: Może chcielibyśmy być do nich podobni. Nie jesteśmy na tyle kreatywni, aby wymyślić nowy styl w muzyce rockowej.
JAREK: Wszyscy czujemy, że na tle polskiej konkurencji T.LOVE jest naprawdę zespołem oryginalnym i ciekawym. I to nam się podoba.
P.: Jakby spojrzeć na rynek okazuje się, że długo grają ci, którzy się zmieniają. Nie interesuje nas nagranie modnej płyty i istnienie na rynku przez 5 minut.

Jacek: Jesteśmy niezależni artystycznie, robimy to co chcemy i olewamy wszystkie mody.
M.: Oczywiście zwracamy uwagę, aby co jakiś czas zaskoczyć naszego odbiorcę, ale przy okazji zaskakujemy samych siebie, dobrze się bawimy, a jednocześnie bawi się z nami nasza publiczność.

Każdy z Was ma jakąś muzyczne ambicje. Tymczasem T.Love raczej upraszcza swoje granie. Nie czujecie się niedowartościowani?

Jacek: Jesteśmy dowartościowani jak nigdy i strasznie zadowoleni z siebie.
M.: Zdecydowanie. "Chłopaki nie płaczą" jest najlepszą plytą T.Love zrobioną w tym składzie.
Jarek: A co do upraszczania, właśnie o to chodzi, by piosenki były łatwe, lekkie i przyjemna do grania, a jednocześnie żeby miały jakąś wartość artystyczną i estetyczną.
Jacek: Wartość nadrzędna w tym całym biznesie polega na tym, żeby robić piosenki, które mają jakąś wartość i docierać z nimi do publiczności.
Rock n roll jest dla ludzi i służy do zabawy. Nie do medytacji. To nie jest wielka filozofia zrobić odjazdową piosenkę, po której będzie ci się chciał rzygać. Uwierz mi.
P.: A potem mówić, że nikt nas nie zrozumiał, bo my jesteśmy artyści.
Jarek: Dlatego osoba MUŃKA, który spaja ten zespół, jest dla nas szczególnie wygodna. Jesteśmy zadowoleni, że na naszej drodze nie ma większych wahnięć związanych z popularnością, że mamy stałe grono słuchaczy... To nam zapewnia małą stabilizację. A jestem pewien, że nikomu z nas nie chciałoby się w tej chwili zajmować czymś innym.

Czyli "Chłopaki nie płaczą" to w pewnym sensie szczyt możliwości i aspiracji zespołu na dzisiaj?

Jarek: Pytasz nas jak jakichś starych dziadów (śmiech). My gramy, a nie dyskutujemy i cały czas bawimy się tym graniem.
Jacek: Tak naprawdę w tym zespole starymi dziadami jestem ja i ZYGMUNT. Reszta to małolaty (śmiech).

Nie wydaje się Wam, że głos i skala Muńka są jakimś ograniczeniem dla Waszych pomysłów?

M.: I tak i nie. Głos Muńka, w połączeniu z tekstem, z jego wadą wymowy, stanowi w znacznym stopniu o stylowości T.Love. Całą płytę można podzielić na utwory w których tekst spełnia istotną rolę i takie, w których słowa mają wartość podrzędną. W kompozycjach, gdzie ważny jest komunikat, głoś Muńka zawsze będzie dobrze brzmiał - emocja, zaangażowanie i nic nie trzeba zmieniać. W innych utworach liczą się pewne zabiegi muzyczne i wtedy mp. możemy jego głos rozszerzać, dobarwiać chórkami, drugim głosem, który przez cały czas śpiewa z Zygmuntem... Oczywiście, że mógłby śpiewać lepiej, ale czy wtedy to byłby ten sam T.Love?
P.: Moim zdaniem to dobrze, że jest takie ograniczenie, bo kto wie gdzie byśmy popłynęli. Poza tym pokaż mi ilu tutaj mamy takich wokalistów - rozplanowanych, z takim charakterem i charyzmą...
M.: Poza tym Muniek dobrze śpiewa falsetem (śmiech).
Jarek: Gdyby Muniek ekstra śpiewał, nie byłby Muńkiem, a my nie chcemy grać z niemuńkiem. Z nim gramy i na tej sytuacji opiera się cały zespół. Jest wyluzowanym, inteligentnym facetem, który zna się na tym co robi.

Rozmawiał kowalczyka

Ta strona używa ciasteczek (cookies). Dowiedz się więcejRozumiem